PLUS

Baner

Pod pogodnym niebem najładniejszej pustyni świata. Wadi Rum, Jordania 2023.

Pod pogodnym niebem najładniejszej pustyni świata. Wadi Rum, Jordania 2023.

Do naszych wygodnych namiotów na pustyni Wadi Rum dotarliśmy w środę 18 października, jeszcze przed zmierzchem.

Dzięki  temu mogliśmy nasycić oczy wyjątkowym pięknem otaczającego nas krajobrazu, który światowej sławy reżyserom posłużył za scenerię do kręcenia - między innymi - kilku epizodów Gwiezdnych Wojen i "Marsjanina". Wadi Rum

Północna część Pustyni Arabskiej położona jest na terenie królestwa Jordanii, a jej najbardziej malowniczy fragment obejmuje okolicę zwaną egzotycznie Wadi Rum. Są to rozległe doliny wyerodowane w prastarych skałach o niezwykłych barwach, z przeważającą czerwienią, stwarzającą nieodparte wrażenie przybywania na odległej planecie. Z tego właśnie powodu filmowcy z USA i Europy upatrzyli sobie tą część Jordanii jako idealną wręcz scenerię do produkcji filmów, których akcja miała by się dziać nie tylko na naszej znanej "czerwonej planecie", czyli Marsie, ale również na ciałach niebieskich odległych galaktyk. Tutaj powstały sceny popularnych dzieł: "Lawrence of Arabia" (1962), "Red Planet" z roku 2000, wspomniany już szlagier "The Martian" z Matt Damonem (2015), a także dwa epizody z legendarnych Gwiezdnych Wojen; "Rogue One: A Star Wars Story" i "Star Wars: The Rise of Skywalker". Trudno chyba o lepszą zachętę, aby tam pojechać. 

Kwiaty bugenwilli w naszym pustynnym obozowiskuTak się złożyło, że po zamknięciu tydzień wcześniej przestrzeni powietrznej nad Tel Awiwem, nasz samolot ominął potencjalnie niebezpieczny Izrael i zatoczył szeroki łuk nad sąsiednim Egiptem dając nam możliwość oglądania tej pustyni "z lotu ptaka" już w pierwszy dzień wyprawy. Widok z góry - nie do opisania! 

Nad naszym obozowiskiem niebo różowieje, czerwienieje, nagie góry dookoła nabierają surrealistycznych barw, powoli zapada zmrok. Korzystając z fotograficznej "złotej godziny" fotografujemy co się tylko da, a kiedy nastąpiły ciemności, wstąpiliśmy do stylowej restauracji - takiego wielkiego namiotu z wielbłądziej wełny o wzorze sięgającym biblijnych czasów, jak z "Baśni Tysiąca i Jednej Nocy". 

Wewnątrz serwują pyszne dania, w tym lokalną baraninę i kurczaka, co to właśnie, na naszych oczach wyciągnięto z ziemnego pieca po kilku godzinach duszenia. Coś w stylu hawajskiego imu. Na stole typu szwedzka płyta kuszą różnorakie sałaty, pasty z bakłażanów, sardynki, figi, daktyle i całe mnóstwo nieopisanych łakoci.Obozowisko o zmierzchu

Spozieram na niewiarygodnie rozgwieżdżone niebo. Beduini dają koncert, część grupy tańczy, część smacznie zasypia w stylizowanych namiotach z łazienkami, a ja zdaję sobie sprawę, że oto nadarza się ciemny, bezksiężycowy czas, z dala od miejskich świateł, jedyny tego rodzaju na całej naszej trasie po Jordanii. Nastawiam więc budzik po kolei: na północ, na 3 i 4 w nocy oraz na 5 rano, aby pochodzić po okolicznych górach i wydmach rozkoszując się niebywałą ciszą i "egipskimi" ciemnościami.  A kiedy najjaśniejsze konstelacje ozdobiły zwrotnikowe Niebo, myślę o Trzech Królach, którzy dwa tysiące lat temu przemierzali te właśnie okolice podążając do Betlejem. Wspominam nomadów, którzy tysiące lat temu obserwowali pogodny zazwyczaj na pustyni firmament i nadawali gwiazdom nazwy, aby stosować je do nawigacji. Znajomość astronomii była dla nich często kwestią życia lub śmierci na bezkresnych, bezwodnych obszarach pustyni!  Mało kto wie, że we współczesnej terminologii astronomicznej ponad 200 nazw gwiazd pochodzi z języka arabskiego. Noc na jordańskiej pustyni Wadi Rum

Przykładowo Orion jest obecnie znany jako Wielki Myśliwy z greckiej mitologii, ale jego cztery najjaśniejsze gwiazdy to Betelgeza (z arab. Ręka Olbrzyma), Bellatrix (od. arab. Zdobywca), Saif (Miecz Olbrzyma) i Rigel - lewa Noga Olbrzyma. Tuż obok jaśnieje Altair (Orzeł), Deneb (Łabędź) i Vega (od "Opadającego Orła"). Algol w pobliskim Perseuszu znaczy po arabsku Głowa Wilkołaka, a Aldebaran, najjaśniejsza gwiazda konstelacji Byka oznacza Wyznawcę. Trzeba przyznać że starożytnym wyobraźni nie brakowało. A przede wszystkim mieli czyste, nieskażone światłami niebo i dużo czasu po zachodzie słońca, bez telewizji, gazet i komputerów.

Orion w wersji arabskiej

Minęła dwunasta, rozpoczęła się czwartkowa noc, 19 października. Nad wielką górą wschodzi właśnie charakterystyczna konstelacja Oriona. Mocuję aparat na solidnym statywie i bez reszty oddaję się fotografowaniu Kosmosu. Zdjęcie nocnego nieba wykonane telefonem, nawet w trybie "night mode", NIGDY nie odda nieskończenie bogatej treści Kosmosu; używam cyfrowego aparatu Nikon D850 zamontowanego na statywie, utrwalającym na fotce w pełnej klatce ponad 8 tysięcy gwiazd! Przysłona 1.8, ISO 1600, czas naświetlania około 10 sekund, temperatura światła zazwyczaj 3500 stopni Kelvina... 

W zenicie widnieje otwarta gromada Plejady (siedem córek mitologicznego Atlasa) w konstelacji Byka, po lewej widać wspomniany gwiazdozbiór Oriona, a pomiędzy nimi jaśnieje czerwony olbrzym Aldebaran i grupa gwiazd zwanych Hiady. Co jakiś czas nadlatuje samolot, psujący efekt odludzia, podchodzący do lądowania w Ammanie akurat tędy, ale to jest wyjątkowa sytuacja (tymczasowe omijanie Gazy). Przebojem dzisiejszego nieba jest Droga Mleczna, planeta Jowisz schylająca się już w kierunku zachodniego horyzontu i najjaśniejszy obiekt - poranna Wenus, czyli Jutrzenka. Wspaniale prezentują się również nasze namioty "nieziemsko" wyglądające w tym krajobrazie.

Wielka Galaktyka Andromedy

Czwarta minęła, piąta przemija... Pomimo wielokrotnego zrywania się z ciepłego łóżka nie czuję zmęczenia, widok Niebieskiego Młyna kręcącego gwiazdy nad głową rozpala wyobraźnię, dodaje sił i energii. Pyszni się Pegaz i Wielki Wóz, pozuje Kasjopeja i Perseusz, świeci Syriusz i Wega, bliźnięta Kastor i Polluks, a w pamięci odżywają postaci z greckich mitów. Udaje mi się nawet sfotografować (z użyciem zegara paralaktycznego, kręcącego aparatem i kompensującego obrót Ziemi) Wielką Galaktykę M32 w Andromedzie! Widok naszej "siostrzanej" galaktyki po prostu powala z nóg.

Niebo jaśnieje, składam sprzęt i zanoszę do namiotu: będzie co oglądać na monitorze już w domu podczas szarugi jesiennych wieczorów. A póki co, trzeba się przygotować na pustynną eskapadę na wielbłądach, już za chwilę!

Pustynia, wielbłądy i jeepy

Punktualnie o 6:15 rano, z namiotów obozowiska Luxury Rum Magic wychodzą najodważniejsi z nas podążając na piach tuż za bramką, gdzie przysiadły majestatyczne wielbłądy, jakże egzotyczne dla nas zwierzęta. Wiem z osobistego doświadczenia, że jazda na tych "okrętach pustyni" nie jest trudna, ale samo wsiadanie i wysiadanie może zakończyć się bolesnym upadkiem, gdy powstające zwierzę znienacka prostuje tylne nogi - nadal klęcząc na przednich - a nieświadomy turysta leci do przodu na łeb i szyję w dosłownym tego słowa znaczeniu. Widziałem takie sceny w Egipcie pod piramidami, więc zawczasu uprzedzam uczestników co ich czeka, nalegając, aby mocno trzymać się siodła! Świadomi zagrożenia bez większych przeszkód wsiadamy na siodła i w kołyszącym rytmie znikamy za skalnym załomem. Gotowi do jazdy

Po ledwie pół godzinie jazdy, na piaszczystym wzgórzu zstępujemy na ziemię i wpatrujemy się w pustynne góry na wschodzie. Niemal wszystkie posiadają strome, poszarpane ściany, niektóre z nich są wysokie sięgając 1854 metrów nad poziom morza (jak np. Jabal Umm ad Dami najwyższa góra Jordanii, nie daleko od naszego campu). Ponieważ znajdujemy się w tej chwili na poziomie 800 metrów, to przewyższenie wynoszące kilometr w pionie jest doprawdy imponujące. Niebo czerwienieje, nad Jordanią wstaje nowy dzień.  Złote światło poranka na jordańskiej pustyni

 Patrzę na karminowe turnie, spozieram na "nasze" leżące pod skałą wielbłądy i myślę o tych, co tysiące lat temu przemierzali bezkres tutejszych pustyń. Historia regionu nie jest zbyt bogata, aczkolwiek ciekawa. Z racji trudnych do życia, pustynnych warunków naturalnych ludzie pojawili się tutaj dopiero około 100 000 lat temu. Pierwszym, wielkim bogactwem pobliskiego Półwyspu Arabskiego były złoża miedzi z terenu dzisiejszego Omanu, (krainy Puntu i Arabia Felix) potrzebne do produkcji broni i narzędzi w epoce brązu. Wymiana handlowa z Egiptem faraonów odbywała się początkowo drogą morską, jednakże po udomowieniu wielbłąda w połowie II tysiąclecia pne stopniowo zaczęła powstawać sieć szlaków karawanowych. Rozwinęła się hodowla wielbłądów, ale również i osłów. Dromadery, te jednogarbne, odegrały kluczową rolę w transporcie miedzi na tereny Afryki i Mezopotamii: dla ludów prastarych cywilizacji Egiptu, Sumeru, Babilonii, Asyrii a następnie do państw Seleucydów, Partów, do Persji i Indii. 

Skalny łuk na pustyni Wadi Rum, Jordania

Pierwotne trasy karawanowe wykorzystano w późniejszych wiekach do transportu kolejnego bogactwa regionu - mirry, kadzideł i przypraw. Najcenniejsze wonności pozyskiwano z żywicy (olibanum) drzewa Boswellia sacra. Najważniejszym stał się szlak kadzidlany wiodący z Arabii wzdłuż morskich wybrzeży do Petry, do portów nad Morzem Śródziemnym i Damaszku. Ten szlak, którego znacznym fragmentem podróżowaliśmy przez dwa ostatnie dni, funkcjonował całe I tysiąclecie pne, szczyt popularności osiągając w III wieku przed Chrystusem, kiedy pachnidła stały się luksusem w świecie hellenistycznymi i w Cesarstwie Rzymskim. Tranzytowe oazy (jak właśnie Petra, którą zwiedzaliśmy wczoraj) rozrosły się w bogate miasta chroniące kupców i zbierające cło za przewóz cennych towarów. Z gór Półwyspu Arabskiego przybyły między innymi kadzidła wspomnianych Trzech Króli oraz prezenty królowej Saby dla króla Salomona.

 A tymczasem wschodzi słońce. Prawie całą dzisiejszą noc na jordańskiej pustyni Wadi Rum spędziłem podziwiając i fotografując przepięknie rozgwieżdżony nieboskłon. Teraz witamy nowy dzień, ale za chwilę wrócimy do obozu na pyszne - jak zawsze - śniadanie.

Brzask na pustyni, Wadi Rum, Jordania

O godzinie 9 rano zostawiamy bagaże w naszym busiku i znów ruszamy na pustynię, tym razem na świetnie utrzymanych pick-upach (made in Japan), aby przez bite trzy godziny oglądać monumentalne góry pośród czerwonych piachów "marsjańskich" krajobrazów.

Trasa, jaką pokonaliśmy dzisiaj, była dla mnie zupełną nowością, gdyż poprzednimi razy jeździliśmy bezdrożami w sąsiedztwie Memories of Aisha, a teraz penetrowaliśmy zakątki mniej więcej 15 kilometrów dalej na północ. Ta okolica jest równie ciekawa, mniej uczęszczana niż poprzednio odwiedzane, a krajobrazy bez przerwy powalają z nóg. 

Tak się teraz jeździ po pustyniach

Po drodze czeka nas kilka postojów w wyjątkowych miejscach, gdzie możemy nie tylko pohasać po skałkach podziwiając kosmiczne krajobrazy, ale również delektując się beduińską herbatką. I nie tylko. Nie obeszło się bowiem bez zakupów, gdyż lokalni nomadzi wystawili w swoich namiotach rozmaite kosmetyki, oryginalne przyprawy i inne cuda na sprzedaż. Kobiety najwyraźniej czują się jak w raju.

 Na naszej jeepowej trasie zaliczyliśmy między innymi pokaźnej wielkości skalny grzybek Mushroom Rock oraz dwa imponujące skalne łuki (Rock Bridge oraz Giant Rock Bridge) z twardych piaskowców, do złudzenia przypominające te ze stanu Utah w USA. Były też zadziwiające, kolorowe piachy w Dolinie Valley of Colors, gdzie, zamiast budować zamki, stworzyliśmy na wydmach jakże stosowne napisy upamiętniające ten pobyt. Przy okazji odwiedzamy interesującą jaskinię znaną jako Lawrence of Arabia Cave, gdzie znakomity, angielski wywiadowca, archeolog i naukowiec ET Lawrence posiadał - podobno - swoje oryginalne biuro na pustyni!   

Skalny grzyb

A tymczasem, niekończąca się sesja zdjęciowa na pustyni trwa...

Lawrence z Arabii i wielbłądy pustyni Wadi Rum.

   Skały i piach dookoła, a po nim, tu i tam, rytmicznie poruszają się wielbłądy, całe karawany wielbłądów. Niektóre z nich wiozą turystów, takich jak my, co to dzisiejszego poranka mogliśmy podziwiać wschód słońca po ekscytującej jeździe na legendarnych "okrętach pustyni". Warto przytoczyć kilka ciekawostek z życia tych nietuzinkowych zwierząt. Na świecie żyją obecnie dwa rodzaje wielbłądów - dwugarbne (baktriany) i jednogarbne, zwane dromaderami. W Afryce i w krajach arabskich spotykamy te drugie, mające nota bene tych samych pra-przodków na Płaskowyżu Andyjskim w dalekiej Ameryce Południowej i swoich dzikich krewniaków tamże: wigunie a także gwanako. Karawana wielbłądów

 Wielbłądy fizjologicznie przystosowały się do życia w warunkach suchego, gorącego klimatu i były/są wykorzystywane przez człowieka jako zwierzęta juczne, wierzchowce, jako źródło odżywczego mleka, wełny (na ubiór i namioty!), mięsa i skóry. Długość ciała dromadera przekracza 3 metry, wysokość dochodzi do 2 metrów w kłębie, żyje do 40 lat, osiągając wagę do 600 kilogramów. Wielbłąd potrafi bez trudu przejść dziennie nawet 200 kilometrów niosąc na grzbiecie do 250 kilogramów ładunku!

Zsiadamy, jesteśmy u celu

 Dromader pije rzadko, jest w stanie wytrzymać bez wody tydzień do dwóch, w zależności od kondycji, ale jak już zacznie pić, to potrafi skonsumować do 120 litrów w ciągu 10 minut. Nadmiar jedzenia gromadzi natomiast w postaci tłuszczu w garbie, a gdy przyjdą trudne czasy, może utracić nawet 30% swojej masy bez uszczerbku dla zdrowia. Podczas burzy piaskowej gęste rzęsy chronią jego oczy, a szerokie racice ułatwiają stąpanie po sypkim piasku. Dla "ludzi pustyni" jest to prawdziwy Dar Boga. Nie mogę się oprzeć oglądaniu i fotografowaniu wielbłądzich pysków, w ich oczach jest coś przychylnego, przyjacielskiego dla ludzi.

 Myśli o wielbłądach krążą po głowie a przede mną...  stoją nowoczesne, japońskie pickupy - te współczesne "okręty pustyni". Na ich pace, przez bite trzy godziny przemierzamy dzisiaj najbardziej malownicze zakątki pustyni Wadi Rum. Jak wspomniałem, przy okazji odwiedziliśmy interesującą jaskinię w której niejaki TE Lawrence posiadał swoje oryginalne biuro. Parę godzin później, już w drodze do Akaby, przystanęliśmy na stacyjce kolejowej, gdzie nadal można oglądać doskonale zachowane (suchy klimat) wagony i lokomotywę zbudowane przez Niemców dla otomańskich Turków jeszcze przed I wojną światową. 

LokomotywaWejście do biura Thomas Edward Lawrence znanego jako Lawrence of Arabia

W tym szczególnym miejscu powraca historia Rewolty Arabskiej (1916 - 1918), kiedy Thomas Lawrence, syn irlandzkiego arystokraty, absolwent Oxfordu, znakomity brytyjski archeolog, podróżnik, wojskowy, pisarz i dyplomata przyczynił się do licznych zwycięstw Arabów w potyczkach z wojskami Imperium Osmańskiego. Turcy, z pomocą niemieckich inżynierów, zbudowali w latach 1900 -1908 długą na 1320 km wąskotorową Kolej Hidżaską, łączącą Damaszek z Medyną, aby ułatwić wiernym pielgrzymki aż do Mekki w Arabii Saudyjskiej. Ta linia, podczas I wojny światowej, posłużyła jednak twórcom do przemieszczania swoich wojsk w kierunku silnego garnizonu tureckiego w Medynie i zagrażała pozycji Wielkiej Brytanii w regionie.

Wtedy, z kairskiej centrali brytyjskiego wywiadu, przybył Thomas Edward Lawrence doskonale obeznany z terenem i znający język arabski od czasów syryjskich wykopalisk. Wraz z grupami zaprzyjaźnionych Beduinów zainicjował podkładanie ładunków wybuchowych pod tory, tureckie pociągi i  słupy telegraficzne. Lawrence zaatakował i zdobył port w Akabie znacząco oddalając widmo zdobycia Kanału Sueskiego przez Otomanów. Wśród miejscowej ludności zyskał sławę i przydomek Lawrence'a z Arabii, a w historycznej perspektywie przyczynił się do uzyskania częściowej niepodległości przez Irak i obecną Jordanię. Jego metody prowadzenia partyzanckich walk inspirowały później Che Guevarę, Ho Chi Minha i Mao Tse Tunga, a bogate życie stało się kanwą dla wielu powieści i znanego filmu "Lawrence of Arabia" (1962) gdzie wystąpili m.in. Peter O'Toole, Alec Guinness, Omar Sharif i Anthony Quinn! Pełni zadumy nad człowiekiem, który przerósł swoja własną legendę, patrzymy na lokomotywy, zabytkowe wagony i skromne zbiory z dawnych lat eksponowane w pokoiku dróżnika. Do dzisiaj zachowały się niewielkie fragmenty tej wąskotorówki, w Syrii i w Jordanii. W muzealnej sali

   Uff, dość historii... ruszamy do portu w Akabie, gdzie na urokliwej starówce zamierzamy pójść do sprawdzonej już od wielu, wielu lat restauracji Papaya serwującej między innymi pyszną, świeżą rybę z Morza Czerwonego. Pychota! Dwadzieścia kilometrów dalej znajduje się nasz pięciogwiazdkowy hotel Grand Tala Bay Resort, z dwoma noclegami pod rząd zapewniającymi godziwy odpoczynek po kilku dniach intensywnej, jordańskiej objazdówki.

Kilka historycznych zdjęć

 

 

 

Tekst i zdjęcia:

Andrzej Kulka Autor jest zawodowym przewodnikiem i właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki po całym świecie, włącznie z Jordanią w dniach 6 - 14 kwietnia, 2024. Bliższe informacje i rezerwacje: EXOTICA TRAVEL, 6741 W. Belmont, Chicago IL 60634, tel. (773) 237 7788, strona internetowa: www.andrzejkulka.com.

 

Kategoria: Podróże > Podróże z Andrzejem Kulką

Data publikacji: 2024-02-13

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.